Batman (2022) – recenzja filmu

Zagadka na dziś: co jest jak węgiel czarne i po nocach się śni, lecz na uwagę widza ma szanse nie marne — stanowiąc nie jedność, lecz dostojną parę — a u wroga wywołując niepokojącą bezsenność i grając dla niego tajemniczą marę?


Choć pierwsze materiały promocyjne i zwiastun najnowszego Batmana, ukazane światu jeszcze w 2020 roku, spotkały się z ciepłym przyjęciem przez większość fanów Gacka, tak dla niektórych – w tym dla mnie – projekt, którego ostatecznym ojcem został Matt Reeves (Projekt Monster, Ewolucja Planety Małp), stanowił momentami nie mniejszą zagadkę niż szyfry pozostawiane przez filmowego Riddlera. Obawy me nie wynikały jednak z obsadzenia Roberta Pattinsona w tytułowej roli (o nim, jak i głównym antagoniście Człowieka Nietoperza później) – bo to świetny aktor, który już dawno zerwał z łatką wampirskiego nastolatka – lecz stanowiły one efekt czerwonej lampki, która zapalała się po również czerwonych materiałach promocyjnych. Bo czy sprawny montaż i dodanie Something in the Way Nirvany do zwiastuna ma świadczyć o przyszłym sukcesie?

Jednak kolejne trailery, niepozbawione nadal wpadającej w ucho nuty Cobaina, jak również – a może: przede wszystkim – pierwsze relacje krytyków sprzed dwóch tygodni gasiły moje pierwotne, małe (ale jednak) wątpliwości, które ostatecznie ustąpiły po wczorajszym seansie. Tak, mogę to śmiało napisać: The Batman to kawał świetnego kina, nie tylko superbohaterskiego, które po prostu angażuje od początku do końca. Ten trzygodzinny bez kilku minut film wciąga i nie puszcza widza, trochę znęcając się nad nim emocjonalnie, niczym Mroczny Rycerz z 2008 roku. (Porównanie do filmu Nolana ma miejsce nie tylko w przypadku budowania napięcia, o czym zresztą jeszcze wspomnę).

Ale o czym w ogóle opowiada dotychczasowy najdłuższy film o Batmanie? W trzech godzinach seansu zmieszczono historię Bruce’a Wayne’a (Pattinson), miejscowego milionera i filantropa, który pod osłoną nocy zakłada kostium nietoperza i strzeże sprawiedliwości w Gotham City. Obecnym zmartwieniem Człowieka Nietoperza i partnerującego mu policjanta Jima Gordona (Jeffrey Wright) jest zabójstwo burmistrza miasta w jego własnym domu. Tragiczna śmierć lokalnego polityka uruchamia serię kolejnych morderstw, dokonywanych na wpływowych osobach, za którymi stoi zamaskowana postać, każąca zwracać się do niego Riddler. Jednak zanim głównemu bohaterowi uda się namierzyć sprawcę, Batman, kierowany pierwszymi tropami śledztwa oraz chęcią uzyskania informacji, udaje się do klubu prowadzonego przez miejscową mafię, gdzie poznaje m.in. Selinę Kyle (Zoë Kravitz) – tajemniczą kobietę, która również ma interes w tym, by poznać zamachowca.

Brzmi jak oklepany scenariusz do TYPOWEGO BATMANA? A i owszem – co więcej, wizja klęski żywiołowej w Gotham City wywołała u mnie skojarzenia z fabułą filmu Mroczny Rycerz Powstaje, natomiast widząc i słysząc wątek niejasnej i kontrowersyjnej przeszłości rodziny Wayne’ów miałem przed oczami Jokera z 2019 roku (którego, swoją drogą, też recenzowałem na łamach tego bloga) – lecz tylko miejscami ta wtórność występuje, i raczej w szczególe, niż w ogóle. Bowiem omawiany tu Batman nie jest typowym filmem akcji (choć momentami dużo się dzieje na ekranie), lecz kinem detektywistycznym z krwi i kości (w końcu Gacek debiutował w komiksie o detektywach), zahaczającym o mroczny kryminał, zwłaszcza w stylu dzieła Finchera pt. Siedem.

Tym, co stoi za tym wizerunkiem filmu (i dlaczego tak to dobrze wyszło), jest nie tylko wszędobylska czerń (mrok) i czerwień, śmielsza brutalność, epatowanie przemocą czy niepokojąca muzyka, lecz przede wszystkim dobrze napisany i sprawnie przełożony na ekran scenariusz oraz gra aktorska. Pattinson zagrał świetnie, zresztą podobnie Paul Dano, czyli główny antagonista. Riddler w jego wykonaniu nie przypomina w ogóle Człowieka Zagadki, którego większość osób dotychczas znała z ekranu telewizora czy komputera, czyli jako dziwaka lubującego się w zgadywankach dla swych ofiar; za to wystylizowany został na terrorystę-psychopatę – a z tym zniekształconym głosem przypomina Bane’a na sterydach, tyle że mentalnych. Jednak moje serce z aktorów skradł Colin Farrell, wcielający się w gangstera o nazwisku Oz Cobblepot. Nie jest co prawda tak przerażający i odrażający jak Pingwin w wykonaniu Danny’ego DeVito, ale jego aparycja, głos i ogólna maniera urzekły mnie bez końca. Chapeau bas dla charakteryzatorów, jak i samego aktora!

batman 2022 film recenzjaWarner Bros. @Heroic Hollywood

Najnowszy Batman nie jest jednak filmem bez skazy. Po genialnym wręcz akcie pierwszym i drugim, końcowe minuty trochę rozczarowują. Owszem, bezsilny, a zarazem rozgniewany Nietoperz w szpitalu Arkham przyciąga uwagę widza, grając na emocjach (przy okazji znowu przywołując skojarzenia z innym filmem, a konkretniej ze sceną przesłuchania Jokera w Mrocznym Rycerzu), ale finałowa walka pozostawia pewien niedosyt. Raz, że nie ma tego czegoś, jakiejś spektakularności, a dwa, jako widz, odbiorca dzieła wyszedłem z sali nie bezsilny, jak u Nolana, lecz nadziei (i to nie pełen, bo emocje pod koniec projekcji już były z gorszym skutkiem prowokowane) – cóż, po całkiem ciężkim psychicznie wprowadzeniu (i rozwoju akcji) spodziewałem się kompletnego wyprania z pozytywnych uczuć jako człowiek.

Jeśli miałbym wymienić inne wady, musiałbym wspomnieć o innych aktorach. Taki Jeffrey Wright jeszcze dobrze sportretował Gordona, ale Kravitz [jako Kobieta Kot] czy Andy Serkis zagrali co najwyżej przeciętnie. (W przypadku tego ostatniego mam największe zarzuty: jego Alfred Pennyworth to bardziej kumpel, kompan w firmie oraz pomocnik w prowadzeniu śledztwa, niż troskliwy staruszek zastępujący Bruce’owi ojca i co najwyżej czasami służący dobrą radą). Z pozostałych mankamentów muszę jeszcze wymienić nie zawsze udane wstawki komediowe i romantyczne, brak logiki niektórych działań bohaterów, a także oczywiste głupotki filmowe, zwłaszcza w kontekście twarzy i całych ciał, które zdają się być niewzruszone na zadawane obrażenia i losowe, tragiczne w skutkach wypadki, tym samym nie dając owoców w postaci zadrapań, siniaków, krwi itd.

Czy Batman Matta Reevesa to najlepszy film o Gacku w historii? Niekoniecznie – i nie tylko dlatego, że w pamięci mam Powrót Batmana Burtona oraz Mrocznego Rycerza Nolana. Gdyby tylko popracować nad trzecim aktem, byłoby to dzieło niemal idealne – a tak to jest “tylko” bardzo dobre. Co nie znaczy, że złe: pomysł na fabułę, liczne plot twisty (nawet te nic nieznaczące), kompozycja klamrowa, ścieżka dźwiękowa (tak, tak, Nirvana!), zdjęcia, scenografia i oświetlenie oraz przecudowni Pattinson i Farrell podnoszą wysoko poprzeczkę, czyniąc recenzowany obraz godnym polecenia filmem. I to pomimo tego, że trwa długo! Szczerze, przez te blisko trzy godziny ani razu nie czułem się znużony czy coś.

Co jest za to stuprocentowo pewne, to fakt, że mamy do czynienia z najmroczniejszym nie tylko BATMANEM, ale w ogóle obrazem kinowym w historii filmów aktorskich z bohaterami DC. I w innych kwestiach, nie tylko brutalności, projekt Reevesa stara się być oryginalny: pierwszoosobowa narracja, z Bruce’em Wayne’em w roli tymczasowego lektora, kruchość protagonisty, czy próba wprowadzenia głównego bohatera (i innych postaci) bez standardowego origin short story to główne wyznaczniki udanej innowacji. Na tyle skutecznej i udanej, że film bez większych problemów trafi do niemal każdego widza – nawet takiego, który nie przepada za facetami w pelerynach czy samozwańczymi detektywami szukającymi zemsty. A to niemały komplement, bo kino superbohaterskie, zwłaszcza to od Warnera/DC, nigdy nie było za bardzo uniwersalne.

batman 2022 film recenzjaOficjalna strona Warner Bros. Polska

Jeśli ma być więcej takich filmów jak Batman z tego roku, to ja jestem na tak. I wszystko wskazuje na to, że się doczekamy kolejnych produkcji – samo zakończenie (a właściwie dwa wątki z epilogu) filmu zdradza, że powstanie sequel, już nie wspominając o kasowym wyniku w weekend otwarcia.


OCENA: 8 / 10


Jak się podobał wpis? Kliknij na gwiazdkę, by ocenić!

Średnia ocen: 0 / 5. Łącznie oddanych głosów: 0

Ten wpis jeszcze nie ma oceny. Możesz być pierwszy!

By być na bieżąco z moimi wpisami, możesz mnie zaobserwować na poniższych social media. Dzięki z góry za wszelkie lajki, suby i followsy!

Rozumiem, że tekst był słaby… Co mógłbym poprawić?

Twoje propozycje/uwagi:

Powiązany wpis
Twój Vincent – recenzja
twój vincent recenzja

Gdyby miał okazję obejrzeć film o swojej twórczości i życiu, pewnie dałby sobie odciąć drugie ucho – byleby jeszcze bardziej Czytaj więcej

Skomentuj ten wpis za pomocą fejsbukowego konta!
Udostępnij poprzez:

Zobacz także:

Comments are closed.