Wybory kontrolowane

wybory kopertowe

Na zadawane często pytanie, czy do stanu zagrożenia epidemicznego – zamiast stanu klęski żywiołowej – musiało dojść, jest tylko jedna logiczna odpowiedź: widocznie musiało, skoro doszło. W całym mieście nastąpiła wyraźna poprawa zaopatrzenia w listy; i chyba ten widok kobiety, która idzie ulicą z kopertą i mówi listonoszom „dziękuję”, jest dla nas najpiękniejszą nagrodą.


Otóż stan zagrożenia epidemicznego, ale normalizacja postępuje! To nic, że dziewczyny po przekroczeniu granicy aż dwa tygodnie były w domu przetrzymywane. Prezes klubu przecież sam się nie wybierze. A człowiek nie sznurek, wszystko wytrzyma.

Konspiratorzy jednak wietrzą klęskę. Powołują się na opinie ekspertów finansowanych przez konkurencyjne kluby! Tak, tak, zdarzają się wśród naszej kadry nieuczciwi ludzie; przykro o tym mówić… Na szczęście stan zagrożenia epidemicznego odcedził szumowiny; przynajmniej częściowo.

Nie odcedził jednak wirusa. Dlatego zarządzamy wybory kopertowe. Każdy, kto będzie chciał uczestniczyć w tym święcie demokracji ludowej, proszony jest o wysłanie listu ze swoim głosem – można też udać się osobiście do gabinetu prezesa i przekazać ustnie wybór. Niezależnie od opcji, należy poświadczyć imiennie o udziale w wyborach i oddaniu ważnego głosu. Bierzcie przykład, panowie, z głównego trenera J. Niech żyje nam!

Nawet jednak to dywersantów nie przekonało – uważają, że przez korespondencję da się zarazić. Chyba głupotą najwyżej! Głos oddany nie na Prezesa jest głosem zmarnowanym. Tak samo nieważny głos. Spokojnie, my o wszystko zadbamy; sprawdzimy każdą kopertę, każdego zawodnika i selekcjonera prześwietlimy. Mamy ministra, mamy drukarkę i papiery, mamy armię gońców. Tylko spisu członków Klubu Sportowego nie mamy.

 

„Nie macie prawa pozbawiać nas żadnych praw!”, krzyczeli zbuntowani działacze zarządu, wspierani przez tych konspiratorów od epidemii – ci sami, którzy odmówili wydania listy członkowskiej, zasłaniając się ideą sportu. Ale to my stoimy na straży uczciwej rywalizacji!! Zobaczycie, jak spadniemy w klasyfikacji, gdy tylko tamci wygrają – zamiast finansować szkolenia naszych zawodników, zabiorą wszystko dla siebie.

A brak ruchu i sprzętu treningowego jest dla sportowca gorszy niż jakiś tam wirus w powietrzu. Prezes już zezwolił na wejście do lasu i parków, już obiecał wsparcie w postaci tarczy antydopingowej. Widać, że ciągle pracuje, że wszystkiego przypilnuje. I jeszcze inni – niektórzy – wypominają mu obłudę. To nie ludzie; o w dupę!

Buńczuczni działacze, widząc nadchodzące fiasko, już zapowiadają bojkoty, protesty: że spalą koperty. Jedna kandydatka nie stanie do wyścigu, choć jej nazwisko będzie widnieć na liście wyborczej; zaś inny spasuje, gdy tylko jakimś cudem zwycięży. Te wybory to farsa — mówią konkurenci Prezesa, patrząc głęboko w oczy. Widziane w lustrze.

Ale rozpatrzmy jeszcze wariant dla nich optymistyczny, że nic Prezesowi się nie dostało i że doszło do przegranej. Męczennik!, bo poświęcił swój czas, zdrowie i nerwy dla podtrzymania programu KS+; dla zachowania zasad godnej rywalizacji; oraz dla ciągłości Klubu. A przede wszystkim: dla idei. Idée fixe.

A naszą – oraz Prezesa – idée fixe jest kontrola, próba kontroli, rola nie tylko trenera, ale i sędziego oraz kibica. Dla nas nagrodą jest nie tylko ta biedna sportsmenka, zanosząca pakiet wyborczy do skrzynki, ale sama brutalna rywalizacja, w którą wciągnęliśmy sprowokowanych zawodników, działaczy oraz związkowców – nie bacząc na wirusa, nie bacząc na dyskwalifikację. W końcu Polak nie sznurek, nie taki sport wytrzymywał.


Niniejszy felieton stanowi swoistą kontynuację innego mojego wpisu w podobnej stylistyce, z dn. 18 marca 2018.

Jak się podobał wpis? Kliknij na gwiazdkę, by ocenić!

Średnia ocen: 0 / 5. Łącznie oddanych głosów: 0

Ten wpis jeszcze nie ma oceny. Możesz być pierwszy!

By być na bieżąco z moimi wpisami, możesz mnie zaobserwować na poniższych social media. Dzięki z góry za wszelkie lajki, suby i followsy!

Rozumiem, że tekst był słaby… Co mógłbym poprawić?

Twoje propozycje/uwagi:

Powiązany wpis
Wolałbym się urodzić kobietą, niż bez rąk. (Czyli o dyskryminacji rodem z Hollywood)
niepełnosprawni aktorzy

Czarni. Azjaci. Żydzi. Latynosi. Arabowie. Kobiety. Homoseksualiści. Transseksualiści. Czy na polit-poprawnej arce Noego, szukającej bezpiecznego, suchego lądu w przemyśle filmowym, starczyło Czytaj więcej

Skomentuj ten wpis za pomocą fejsbukowego konta!
Udostępnij poprzez:

Zobacz także:

Comments are closed.