Ekscentryczny duch powrócił! Beetlejuice czekał aż 36 lat na ponowną szansę ożenku. A czy my, widzowie, po ponad trzech dekadach dostaliśmy słodkiego cukierka, czy przykrego psikusa? O zgniłej dyni, zmarnowanych szansach i dawce wisielczego humoru do poczytania w niniejszej recenzji!
Kategoria: Recenzje
Młodej Lydii niestraszne duchy, krnąbrnemu Betelgeuse’owi nieobce zaś (bio)egzorcyzmy. A Tobie, Czytelniku? Jeśli nie boisz się starych, zasłużonych filmów, a do tego lubisz mroczne klimaty, zapraszam Cię do świata – czy właściwie zaświatów – istot (nie)umarłych, wszechobecnych klątw i pozagrobowego szaleństwa.
„Obyś dostał raka”, złorzeczy jednej osobie tytułowy Joker. Ja, co prawda, nie przeklinałem w duchu i nie dostałem nowotworu po seansie oczekiwanej kontynuacji, jednak coś we mnie pękło, gdy pojawiły się napisy końcowe. Rysy i bruzdy były jeszcze bardziej bolesne niż złowieszczy, cyniczny śmiech po dokonanym akcie morderstwa.
„W Beverly Hills mnie kochają”, odpowiada tytułowy bohater zaraz przed wylotem z Detroit. Axela nie było blisko trzydzieści lat w słynnym mieście pod Los Angeles. I choć Murphy’emu oraz reszcie osób latka lecą, tak nikt tu się nie zestarzał.
Recenzja tej części “Gliniarza” będzie inna od pozostałych, poprzednich – nie znajdzie się tu bowiem większa rewizja mych wrażeń.
Druga część przygód Axela Foleya okazała się jeszcze większym sukcesem kasowym niż debiutancka odsłona, rewolucjonizując przy tym pewne założenia oryginału.
Dziś, blisko pół roku przed okrągłą rocznicą premiery oryginału, Netflix zaserwował nam czwartą część przygód zabawnego gliny. Nim jednak zabiorę się za seans „Axela F”, wpierw sprawdzę, jak po czterdziestu latach trzyma się pierwszy GLINIARZ Z BEVERLY HILLS.
Wojna… Wojna nigdy się nie zmienia. Ale filmowe adaptacje gier komputerowych już tak.
Już za miesiąc premiera finałowej części historii Indiany Jonesa. Ale zanim słynny archeolog przejdzie na emeryturę, sprawdźmy, jak zaczęła się ta przygoda – i czy wciągnie ona współczesnych kinomanów. Powiązany wpis Twój Vincent – recenzja Gdyby miał okazję obejrzeć film o swojej twórczości i życiu, pewnie dałby sobie odciąć drugie…
Taśma filmowa, żydowskie tradycje, ciągłe przeprowadzki i… szczypta miłości. ZARAZ, JAKA SZCZYPTA!? Tam jest od groma miłości!!
Zagadka na dziś: co jest jak węgiel czarne i po nocach się śni, lecz na uwagę widza ma szanse nie marne — stanowiąc nie jedność, lecz dostojną parę — a u wroga wywołując niepokojącą bezsenność i grając dla niego tajemniczą marę?
Powiązany wpis Twój Vincent – recenzja Gdyby miał okazję obejrzeć film o swojej twórczości i życiu, pewnie dałby sobie odciąć drugie ucho – byleby jeszcze bardziej Czytaj więcej
Najwspanialsza bajka świata, która nigdy nie została opowiedziana – tak reklamuje się film na okładce wydania VHS. Tyle że… takie bajki już były. Ale o tym później.
Są gatunki i style, które w jednym kraju się sprawdzają i “czują się dobrze”, a w innym są niszowe, niedocenione, albo po prostu nie mają godnych przedstawicieli. Krakowska ekipa Bloober Team od kilku lat pokazuje, że my Polacy umiemy tworzyć świetne horrory – czego ostatnim dowodem jest zresztą ich dopiero co wydana gra wideo The Medium, która w prasie i u zwykłych graczy zbiera przyzwoite oceny. No właśnie, gra… A jak jest w przypadku innego — ekhm — medium, jakim są filmy?
Premiera filmu Villeneuve’a, mimo że już przełożona na przyszły rok, nadal stoi pod znakiem zapytania; choć pewnie dojdzie do niej prędzej niż do spełnienia pewnej przepowiedni, która ma się ziścić pod koniec CII wieku – i której dokonanie mieliśmy już okazję podziwiać.