Po dziesięciu latach wreszcie przyszedł czas na odpoczynek. Co!? Jaki odpoczynek?! O, nie; Ethan jak zawsze kieruje się sentymentem. Lub głupotą.

Po dziesięciu latach wreszcie przyszedł czas na odpoczynek. Co!? Jaki odpoczynek?! O, nie; Ethan jak zawsze kieruje się sentymentem. Lub głupotą.
Do Toma Cruise’a dołączają John Woo i Hans Zimmer, zastępując De Palmę oraz Elfmana. Zmiana nazwisk, owszem, potrafi dać powiew świeżości — szkoda tylko, że przewietrzenie, zamiast przynieść ulgę, skutkuje podmuchem gorącego wiatru oraz rozprowadza duszne i stęchnięte powietrze.
Agent Ethan Hunt właśnie kończy (przedwcześnie) przygodę w ratowaniu świata, więc to dobra okazja, by przyjrzeć się początkom służby najszybciej biegającego szpiega w historii całego kina.
EPICKI — MONUMENTALNY — OKAZAŁY. Takimi słowami określali krytycy najnowszy film Brady’ego Corbeta. Nie mogę się nie zgodzić, bo to naprawdę imponujące dzieło; acz muszę przyznać, że bliższe oględziny nawet najpiękniejszego pomnika i najokazalszego budynku potrafią odsłonić krzywiznę struktury, chropowatość powierzchni i nierówność podłoża. I o tym porozmawiamy w niniejszej recenzji.
Cztery dni temu, w czwartek 20 marca, premierę miała gra Assassin’s Creed Shadows, natomiast ledwie dzień później – 21 marca – przypadał Światowy Dzień Walki z Dyskryminacją Rasową. Przypadek?
Panta rhei, jak mawiał Heraklit z Efezu. Uroczy kotek z filmu przekonuje się o tym dosadnie na własnej skórze: katastrofa naturalna udowadnia, że wszystko jest kruche, niestałe i nietrwałe. No, może poza jednym: siłą przyjaźni i kooperacji.
Robert Zemeckis ponownie wziął się za „ckliwą” historię – tym razem, zamiast adaptacji klasycznej bajki dla dzieci czy poważnej historii mężczyzny w potrzasku, dostaliśmy wielowątkową, wielowarstwową i wieloramową opowieść osadzoną w jednym obrazie i w jednym miejscu. WŁAŚNIE TUTAJ.
15 sierpnia tego roku minęło dokładnie 45 lat od kinowej premiery najsłynniejszego, obok Ojca Chrzestnego, dzieła F.F. Coppoli – czyli CZASU APOKALIPSY. Ten epicki dramat wojenny, mimo zdobycia Złotej Palmy w Cannes w 1979 oraz innych licznych nagród (już nie mówiąc o równie porównywalnej liczbie nominacji), do dziś jest obiektem dyskusji. Dyskusji dotyczących nie tylko interpretacji obrazu Coppoli czy całego rozmachu i trudów towarzyszących produkcji, co również… słuszności pewnych decyzji realizacyjnych, przekładających się na jakość efektu końcowego i zadowolenie z odbioru całości.
Fałszywi prorocy i wyznawcy teorii spiskowych, ślepo zapatrzeni w swoją wizję świata, oraz tani prowokatorzy i cyniczni liderzy, próbujący na głupocie i emocjach ludzkich zbić kapitał polityczny, od lat starają się nam wmówić, że nadchodzi (lub że już nadszedł) największy koszmar Orwella. Bujda na resorach! Ale… czy aby na pewno?
Najlepszy serial roku? Sporo osób jeszcze na długo przed premierą finałowego odcinka wieściło sukces; i choć ja sam jestem dosyć ostrożny co do wystawienia możliwie najwyższej noty, tak muszę przyznać, że wieczorne seanse z PINGWINEM nie należały do zmarnowanych – w przeciwieństwie do pewnego wesołka. ;)
Ekscentryczny duch powrócił! Beetlejuice czekał aż 36 lat na ponowną szansę ożenku. A czy my, widzowie, po ponad trzech dekadach dostaliśmy słodkiego cukierka, czy przykrego psikusa? O zgniłej dyni, zmarnowanych szansach i dawce wisielczego humoru do poczytania w niniejszej recenzji!
Młodej Lydii niestraszne duchy, krnąbrnemu Betelgeuse’owi nieobce zaś (bio)egzorcyzmy. A Tobie, Czytelniku? Jeśli nie boisz się starych, zasłużonych filmów, a do tego lubisz mroczne klimaty, zapraszam Cię do świata – czy właściwie zaświatów – istot (nie)umarłych, wszechobecnych klątw i pozagrobowego szaleństwa.
„Obyś dostał raka”, złorzeczy jednej osobie tytułowy Joker. Ja, co prawda, nie przeklinałem w duchu i nie dostałem nowotworu po seansie oczekiwanej kontynuacji, jednak coś we mnie pękło, gdy pojawiły się napisy końcowe. Rysy i bruzdy były jeszcze bardziej bolesne niż złowieszczy, cyniczny śmiech po dokonanym akcie morderstwa.
„W Beverly Hills mnie kochają”, odpowiada tytułowy bohater zaraz przed wylotem z Detroit. Axela nie było blisko trzydzieści lat w słynnym mieście pod Los Angeles. I choć Murphy’emu oraz reszcie osób latka lecą, tak nikt tu się nie zestarzał.
Recenzja tej części „Gliniarza” będzie inna od pozostałych, poprzednich – nie znajdzie się tu bowiem większa rewizja mych wrażeń.
Cześć! Wykryłem, że masz aktywną wtyczkę w przeglądarce do blokowania reklam. Niestety, za moim blogiem nie stoją żadne firmy, a ja, jako niezależny twórca, nie współpracuję z innymi podmiotami pod kątem lokowania produktów czy artykułów sponsorowanych. Reklamy na mojej stronie są jedynym źródłem utrzymania hostingu i domeny. :)