Dwóch Papieży – recenzja filmu

Dokładnie miesiąc temu, w sylwestra, zmarł papież Benedykt XVI – gdyby tylko „poczekał” z odejściem, to już za cztery tygodnie mógłby świętować okrągłą rocznicę swej abdykacji.


Uszczypliwe? Złośliwe? Dosadne? Trochę tak. Z atakowaniem papieża-emeryta nie patyczkowali się również ludzie z Netfliksa. Film, tak głośno promowany przez giganta VOD pod koniec 2019 roku, opowiada o relacji [papieży] Benedykta i Franciszka. Nawet niewierni [Kościoła Katolickiego] czy osoby po prostu niezainteresowane i nieśledzące na bieżąco wydarzeń ze Stolicy Apostolskiej musiały słyszeć przynajmniej o tym, że następcy Jana Pawła II jest było znacznie bliżej konserwatywnych postaw, argentyńskiemu kapłanowi zaś nie brakuje odwagi, by głosić liberalne i dosyć postępowe hasła jak na rzymskokatolickiego duchownego.

dwóch papieży recenzjaNetflix

Ta przeciwstawność poglądów i wizji na temat [obecnej] kondycji, jak i przyszłości Kościoła – swoisty konflikt dogmatów, a nawet interesów (Bożych) – to pretekst(y) do opowiedzenia całej historii. Główna oś fabularna opiera się właśnie na spotkaniach w cztery oczy – poczynając od banalnych rozmów, kończąc na słownych, ostrych konfrontacjach – mających miejsce głównie w 2012 roku, na kilka miesięcy przed ogłoszeniem światu przez Benedykta o swojej rezygnacji z zasiadania na Piotrowym tronie. Akcja samego filmu Dwóch Papieży rozpoczyna się jednak 2 kwietnia 2005, w chwili wieści o śmierci Papieża Polaka, a kończy w momencie udanego konklawe z 13 marca 2013, przy białym dymie obwieszczającym wybór nowej głowy Kościoła. W recenzowanej produkcji sporo też retrospekcji, sięgających nawet lat 50. XX wieku!

Tym, co od razu przykuwa uwagę, to dziennikarska formuła. Nawet nie chodzi o stylizowanie pewnych ujęć na nagrania starymi kamerkami i komórkami z lat 2005-2013 – ani nawet wykorzystanie autentycznych, archiwalnych transmisji telewizyjnych – lecz o całościowe podejście do kręcenia filmu i przedstawiania w nim reżyserowanych zdarzeń. Ciągłe zoomy i zmiany ostrości, nagłe zmiany kadru przy zachowanej ciągłości prowadzonego dialogu/monologu czy też falowanie, a niekiedy drżenie kamery sprawiają, jakbyśmy oglądali prawdziwy reportaż w telewizji. Takie odejście od standardowych schematów kinowych, kręconych po bożemu – na rzecz rozwiązań znanych z gatunku dziennikarskiego – widać zwłaszcza w scenie pierwszego konklawe (2005), w czasie którego czujemy się tak, jak gdyby watykańskie władze pozwoliły nam wejść do klasztornych kaplicowych murów po to, by z bliska i na żywo obserwować głosujących i dyskutujących między sobą kardynałów. A przynajmniej ja tak się czułem.

Starcia, konfrontacje na linii Ratzinger — Bergoglio stanowią siłę napędową recenzowanego filmu. Spory dogmatyczne i światopoglądowe to jeden filar tego „konfliktu” – drugim jest zwyczajna odmienność charakterów. Przyszły papa Franciszek to człowiek wielkiej wiary, troskliwy ojciec i pasterz – a jednocześnie miły, sympatyczny starszy pan, do tego żyjący skromnie i zupełnie zwyczajnie, zupełnie nie do odróżnienia od przeciętnego zjadacza chleba. W powszechnej świadomości ludzi niemiecki papież za to dał się poznać, w najlepszym wypadku, jako cichy i spokojny staruszek, który myślami jest w innym (bożym) świecie i dla którego jedyną „rozrywką”, formą spędzania wolnego czasu są msze niedzielne i codzienne modlitwy. Reżyser Fernando Meirelles (Miasto Boga, Wierny Ogrodnik) idzie jednak o krok dalej i zakreśla postać Benedykta jako zacofanego, niedającego się ruszyć niczym beton katola – kardynała z Ameryki Łacińskiej przedstawia zaś jako światłego mówcę, wielkiego reformatora oraz orędownika dobrych zmian i nowej nadziei w katolicyzmie. Nawet przy krótkich scenach, z koleżeńskimi rozmowami o muzyce, próbowano wyśmiewać papieża – że niby Benedykt XVI jest sztywny i śmiertelnie poważny, a do tego głupi i na niczym się nie zna.

Abstrahując jednak od zgodności z faktami – bo to nie jest do końca tak, że Franciszek zatrząsnął fundamentami Kościoła, dokonując rewolucji w katechizmie i obracając nagle o 180° pewne założenia katolicyzmu (ale to już temat na całkiem inną rozmowę) – to z początku nie spasowała mi ta koncepcja starcia dwóch autorytetów chrześcijańskich; mimo że doskonale wiedziałem (choćby po zapowiedziach i reklamach sprzed trzech lat) czego się spodziewać. Na szczęście to była celowa zagrywka: jak się bowiem okazuje, nawet ten liberalny, lewicowy i nowoczesny duchowny bywa omylny i miewa chwile słabości, zwątpienia. A Joseph Ratzinger / Benedykt XVI? Za to jego wizerunek zostaje w końcu ocieplony; otóż papież z Niemiec, nawet jako introwertyk, czasem potrzebuje towarzystwa. A ze spraw bardziej boskich, to nie jest on bynajmniej głuchy na krytykę: potrafi wysłuchać swojego oponenta – doceniając jego inteligencję, charyzmę, spontaniczność i błyskotliwość – oraz jest świadomy grzechu, choroby, która trawi kościół jako hierarchiczny zbiór kapłanów i reszty prezbiterów (zwłaszcza na wyższych szczeblach) od środka. Obaj duchowni są wielkiej wiary oraz obu zależy na dobru wiernych i wspólnoty – przy czym obaj inaczej to wyrażają i mają odmienne podejście do całej sprawy. Mimo że doskonale czuć, która wizja Kościoła jest bliższa reżyserowi i scenarzyście, tak jednak wraz z postępem fabuły różnice między europejskim a latynoskim klerykiem zaczynają się zacierać – a tym samym obaj ci mężczyźni zaczynają się wzajemnie rozumieć, szanując spojrzenie drugiej strony oraz akceptując odmienne podejście.

dwóch papieży recenzjaNetflix

Tym, z czym miałem – i dotąd mam – największy problem, jest niezbalansowanie proporcji udziału Ojców Świętych. Tytuł i materiały promocyjne trochę oszukują, sprawiając mylne wrażenie, że film dotyczy relacji między dwoma papieżami. I tak faktycznie z początku jest; tyle że później szala czasu antenowego zostaje przechylona na korzyść Franciszka – to te liczne retrospekcje i dygresje, o których pisałem wcześniej. Z jednej strony są potrzebne, bo pozwalają dopełnić niejednoznaczny obraz Bergoglio, dla pewnej równowagi (czy raczej: w kontrze do wcześniejszej krytyki Benedykta) – a z drugiej czynią recenzowany film biografią jednej sylwetki. Wielka szkoda, że nie dodano chociażby jednej, nawet krótkiej!, sceny z życia młodego Ratzingera – myślę, że nie tylko ja, lecz i pozostali widzowie chcieliby lepiej poznać perspektywę i motywacje Niemca oraz bliżej się przyjrzeć wydarzeniom, które wpłynęły na poglądy i ich argumentację przyszłego papieża post-Polaka. Gdyby film miał się zwać nie The Two Popes / Los dos papas / I due Papi – lecz: Jeden Papież – to nic by nie stracił na przesłaniu i ogólnym znaczeniu fabularnym.

dwóch papieży recenzjaNetflix

Mimo wszystko to ciekawy produkt filmowy – z całkiem prostą historią, ale jakże ludzką. Obraz VOD przykuwa uwagę ładnymi sceneriami, ciekawymi zdjęciami i montażem, dbałością o szczegóły papiestwa i zgodnością z realiami watykańskimi oraz, przede wszystkim, grą aktorską: zarówno Jonathan Pryce, w roli Franciszka, oraz mistrz Anthony Hopkins, jako Benedykt, wypadają wiernie, naturalnie i przekonująco – aż trudno mi wskazać, który z tego duetu przewyższa drugiego; obaj są naprawdę fenomenalni. Ostateczny werdykt jest mocno zawyżony przez zdjęcia i talent aktorów właśnie, a obniżony przez pewną marginalizację (w znaczeniu ilościowym) postawy Ratzingera na rzecz wyniesienia Bergoglio jako głównego bohatera – a ja naprawdę oczekiwałem większego „starcia gigantów”. To na pewno ważne dzieło i angażujące emocjonalnie (a może i duchowo), ale na tyle lekkie i przystępne, że nie pozostaje na tak długo w pamięci – a tym bardziej nie będzie w stanie przekonać zarówno zwolenników tego czy innego papieża, ani niewierzących do radykalnej zmiany zdania.


OCENA: 7.5 / 10


Jak się podobał wpis? Kliknij na gwiazdkę, by ocenić!

Średnia ocen: 0 / 5. Łącznie oddanych głosów: 0

Ten wpis jeszcze nie ma oceny. Możesz być pierwszy!

By być na bieżąco z moimi wpisami, możesz mnie zaobserwować na poniższych social media. Dzięki z góry za wszelkie lajki, suby i followsy!

Rozumiem, że tekst był słaby… Co mógłbym poprawić?

Twoje propozycje/uwagi:

Powiązany wpis
Twój Vincent – recenzja
twój vincent recenzja

Gdyby miał okazję obejrzeć film o swojej twórczości i życiu, pewnie dałby sobie odciąć drugie ucho – byleby jeszcze bardziej Czytaj więcej

Skomentuj ten wpis za pomocą fejsbukowego konta!
Udostępnij poprzez:

Zobacz także:

Comments are closed.