Riddick – recenzja filmu

Gdzieś, w głębi mroku, czai się groźny uciekinier, budzący strach przestępca. Szkoda tylko, że za plecami zbiega – tam w ciemności – został schowany dawny czar i urok legendarnego skrytobójcy.


Akcja Riddicka ma miejsce niedługo po wydarzeniach z poprzedniej części filmu: były więzień, tytułowy Riddick (Vin Diesel), po uratowaniu wszechświata i objęciu tronu Necromongerów, nadal poszukuje rodzinnej planety, Furii. Antybohater postanawia odnaleźć dom, dlatego zrzeka się władzy i wyrusza w podróż wraz z kilkoma byłymi podwładnymi. Po wylądowaniu, dawni towarzysze zdradzają ekswładcę – jednak Riddick uchodzi z życiem, lecz pozostawiony sam sobie, z gołymi rękoma i bez środka transportu. Jakby tego było mało, planeta okazuje się innym globem niż ten, którego poszukuje dawny morderca. Odtąd – na spalonej słońcem i niezdatnej do życia ziemi – nasz bohater musi już sobie radzić sam.

riddick 2013 recenzjaOficjalny fanpage filmu/serii Riddick na Facebooku

Rzekoma Furya jest nieprzyjazną planetą nie tylko z powodu wysokich temperatur i panującej suszy, ale także chmary żądnych krwi stworzeń. Miejsce akcji i założenia fabularne przypominają więc pierwszą część filmowej sagi, o tytule Pitch Black – co więcej, za scenariusz i reżyserię po raz kolejny odpowiadał David Twohy, autor postaci Riddicka i twórca poprzednich odsłon filmu. Tyle że klimat oryginału – zwłaszcza na początku – gdzieś się zagubił. Pierwsze 30 minut recenzowanego filmu to nudny pokaz survivalu widzącego w ciemnościach zabójcy oraz wprowadzenie do świata niebezpiecznej planety. Siła Pitch Black leżała w tym, że zagrożenie dla rozbitków w postaci monstrum było, niczym w Ósmym Pasażerze Nostromo, serwowane stopniowo, wzbudzając niepokój u widza, by dopiero w dalszej części filmu zostało podane śmiało na tacy, ukazując swe budzące grozę pazurki.

Na szczęście w połowie filmu akcja się ożywia: mniej więcej na półmetku właśnie Riddick – dosłownie! – usuwa się w cień, by udostępnić łowcom nagród, przybyłym na wezwanie uruchomionego alarmu przez tytułowego protagonistę, swój czas ekranowy. Od tego momentu jesteśmy świadkami polowania na łysego mordercę (czy bardziej na odwrót), przepełnionego wiązankami w dialogach, krwawą jatką oraz – przede wszystkim – niepewnością panującą wśród dwóch załóg kosmicznych najemników. Atmosferę zagrożenia podkręcają wtedy dialogi, montaż oraz kadrowanie; to ostatnie zwłaszcza mocno oddziałuje, głównie na widza: szczególnie wtedy, gdy w oddali widać mdłą sylwetkę bohatera Vina Diesela, a na pierwszym planie niczego nieświadomych najemników.

Niestety, gdyby zobrazować klimat filmu za pomocą matematyki, to przybrałby on kształt hiperboli: fabuła z powrotem zaczyna być miałka, a sceny stają się na nowo nudne – tylko z tą różnicą, że im bliżej finału, tym więcej akcji, krzyków, fajerwerków i wybuchów. Samo zakończenie, już po ustaniu jatki, także nie angażuje widza w ogóle. Produkcję dobijają także słabe (nawet jak na 2013 rok) efekty CGI oraz pewne przewartościowanie, polegające na wepchnięciu zbyt dużej liczby komediowych akcentów, tym samym niebezpiecznie zatracając dotychczasową powagę poprzednich filmów oraz growych adaptacji z zabójczym Furianinem. Nawet widok potężnego łysola bratającego się z kosmicznym pieskiem nie pomaga, a wręcz ośmiesza wizerunek najniebezpieczniejszego człowieka we wszechświecie.

Z oceną recenzowanego dzieła miałem niemały problem; i pewnie ten sam problem będą mieli fani Richarda B. Riddicka, którzy jeszcze nie mieli okazji oglądać ostatniego filmu z jego udziałem. Z jednej strony, Riddick zrywa z kosmiczną epopeją (jaką nam zaserwowano w drugiej części kinowej serii) na rzecz filmu grozy s.f.; a z drugiej: nie umywa się on do oryginału. A co gorsza, ta odsłona – nawet pomimo wartkiej akcji oraz trzymania w napięciu – nie wywołuje na tyle emocji, by pozostać w świadomości widza na dłużej. (Dlatego też nie ogłaszam tu jednoznacznego werdyktu w postaci oceny liczbowej). Pozostaje mieć nadzieję, że czwarty pełnometrażowy film – który powinien trafić na ekrany kin już w przyszłym roku – zrekompensuje ostatni niedosyt i że jego lista wad będzie krótsza niż liczba grzechów na sumieniu głównego bohatera tego uniwersum.

riddick 2013 recenzjaOficjalny fanpage filmu/serii Riddick na Facebooku


 

Jak się podobał wpis? Kliknij na gwiazdkę, by ocenić!

Średnia ocen: 0 / 5. Łącznie oddanych głosów: 0

Ten wpis jeszcze nie ma oceny. Możesz być pierwszy!

By być na bieżąco z moimi wpisami, możesz mnie zaobserwować na poniższych social media. Dzięki z góry za wszelkie lajki, suby i followsy!

Rozumiem, że tekst był słaby… Co mógłbym poprawić?

Twoje propozycje/uwagi:

Powiązany wpis
Twój Vincent – recenzja
twój vincent recenzja

Gdyby miał okazję obejrzeć film o swojej twórczości i życiu, pewnie dałby sobie odciąć drugie ucho – byleby jeszcze bardziej Czytaj więcej

Skomentuj ten wpis za pomocą fejsbukowego konta!
Udostępnij poprzez:

Zobacz także:

Comments are closed.