MISSION: IMPOSSIBLE Ghost Protocol – recenzja eksplodującej zmysły wspinaczki

To teraz Hunt naprawdę się doigrał: siedzi w moskiewskim więzieniu, oskarżony przez Federację Rosyjską o nielegalne interesy i działanie na szkodę wschodniego państwa. Danie się złapać obcym służbom porządkowym było jednak celową, skrupulatnie zaplanowaną akcją odbicia z ruskiej celi informatora, podwójnego agenta. Spektakularną akcją, dodajmy.


Film już na samym początku atakuje oglądającego widowiskowym chaosem, jakim są bójka współwięźniów oraz ucieczka z moskiewskiego aresztu, nie zapomina jednak o szpiegowskiej intrydze oraz zakulisowym, politycznym pociąganiu za sznurki przez władze nad głowami niczego nieświadomych obywateli – co jest pewnym zwrotem (powrotem) ku założeniom fabularno-stylistycznym części pierwszej. Mimo to, oglądając Ghost Protocol można dostrzec pewne różnice.

Jedną z rozbieżnych kwestii jest podstawa motywacyjna: tym razem zdarzeniem, które stawia Ethana i jego kompanów na nogi, jest groźba użycia broni jądrowej przez jednego z rosyjskich renegatów – jakby tego było mało, to jeszcze w Budapeszcie ginie inny szpieg IMF, Hunt zaś zostaje oskarżony o zamach bombowy w Moskwie, przez co władze amerykańskiej agencji zmuszone są uruchomić podtytułowy „protokół duchów”. Jest to więc inny pretekst niż kapuś w szeregach IMF (pierwsza…), szaleniec-przemytnik grożący rodzinie (…trzecia…) czy dawny współtowarzysz broni, który ma zamiar zaszantażować cały świat (…i druga część) – choć temu ostatniemu scenariuszowi najbliżej jest do Ghost Protocol. Niemniej czwarte Mission: Impossible jest w tym dość wiarygodne, zgrabnie łącząc sekwencje dynamiczne/efektowne z chwilami pełnymi napięcia oraz dramaturgię i psychologiczną grę ze wstawkami komediowymi.

mission impossible ghost protocol recenzjaParamount Pictures @TheCinemaholic

O właśnie, komediowymi – w filmie nie brakuje bowiem humoru, który momentami rozluźnia widza i pozwala mu złapać oddech, przygotowując tym samym mentalnie i fizycznie na kolejną dawkę emocji w postaci wybuchów, pościgów czy niespodziewanych zwrotów akcji. Duża w tym zasługa reżysera, Brada Birda, ojca parunastu kultowych animacji familijnych, m.in. Iniemamocnych – dla którego Ghost Protocol był debiutem, jeśli chodzi o film aktorski (live-action) – jak również kilku ekranowych postaci. Mam tu na myśli zwłaszcza Benjiego (Simon Pegg), który z trzecioplanowej, niemal chwilowej sylwetki w ostatniej odsłonie awansował na pełnoprawnego członka drużyny Ethana, a tym samym dosyć istotnego bohatera opowiadanej historii. Jego urok – ucieleśniony lekką nieporadnością, nieśmiałą porywczością oraz przekomiczną niecierpliwością – konfrontowany jest z innymi postaciami. Do ekipy głównych bohaterów dołącza też między innymi analityk William Brandt (Jeremy Renner), który stanowi niemałą zagwozdkę i zagadkę, tak dla widza, jak i ekranowego Cruise’a. Oczywiście potem wszystkie wątki się wyjaśniają – włącznie z tym, co się stało z żoną Ethana – ale początkowa niewiedza i wątpliwości co do pewnych osób, które niekoniecznie są tymi, za kogo się podają, grają na korzyść omawianego dziś filmu.

mission impossible ghost protocol recenzjaParamount Pictures @IMDb

Mimo pochlebnych słów, muszę przyznać, że z początku było mi trudno się przyzwyczaić do tej formuły – niby starej, sprawdzonej, a jednak tak nowej, przemodelowanej. Ale potem (dalej, w trakcie trwania seansu) jest już lepiej; zwłaszcza gdy mowa o środkowym akcie, kiedy Hunt z ekipą przybywa do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, a konkretnie do dubajskiego wieżowa Burdż Chalifa (Burj Khalifa) — o, Boziu; co tam się wyprawia! Bardzo ryzykowna intryga IMF, by dokonać podwójnej mistyfikacji w trakcie połowicznie ukartowanej transakcji (zakupu kodów atomowych), jak również widowiskowa, zapierająca dech w piersiach wspinaczka Ethana – a jakże! – po najwyższym drapaczu chmur bez zabezpieczeń, nie pozwalają oderwać wzroku od ekranu i przytwierdzają widza do siedzenia, wypełniając tym samym pustkę oraz usuwając niesmak pozostałe po tym, czego mi brakowało w odsłonie trzeciej.

mission impossible ghost protocol recenzjaParamount Pictures @Amazon Prime Video

Po fenomenalnym, wywołującym ogromne emocje akcie środkowym poziom znów się obniża: końcówka filmu może i wciąż potrafi zaangażować, ale niestety spycha szpiegowskie klimaty na dalszy plan, dając tym samym prowadzenie wielkiemu łubu-dub, a ponadto – co równie istotne – odsłania jeszcze więcej głupotek fabularnych* oraz nielogiczności i braku rozwagi w działaniach bohaterów, tak dobrych, jak i tych złych. Mógłbym się jeszcze przyczepić do niektórych efektów specjalnych, jak np. ta seria eksplozji w stolicy Rosji – widać ewidentnie, że zostały one wklejone lub komputerowo wygenerowane.

Mimo wszystko jest to kawał fajnego kina – może nie tak (bardzo) dobrego jak w przypadku kultowej części pierwszej, ale to dzieło mocno przebijające sequel w reżyserii Johna Woo oraz niebezpiecznie zbliżające się do „trójki” w wykonaniu J.J. Abramsa. W kwestii „identyfikacji” i „świadomości” marki widać, że Ghost Protocol stanowi pomost pomiędzy klasycznymi (1996-2006) odsłonami a tymi współczesnymi, podążając w takim kierunku i działając w tym samym duchu (he, he) co kolejne części. A rozpatrując film w oderwaniu od serii, mówimy o obrazie, który potrafi śmiać się z samego siebie, oraz o lekkim, a przy tym angażującym i oferującym niejeden bodziec kinie – przy którym wcale się nie nudziłem się, a czas mijał na tyle szybko, że pozytywnie wypełnił minuty mojego życia.


OCENA: 7.5 / 10


Mission: Impossible – Ghost Protocol oraz wszystkie pozostałe części z Ethanem Huntem od dwóch tygodni dostępne są na Disney+.


*Chyba moje ulubione słowo.


Jak się podobał wpis? Kliknij na gwiazdkę, by ocenić!

Średnia ocen: 0 / 5. Łącznie oddanych głosów: 0

Ten wpis jeszcze nie ma oceny. Możesz być pierwszy!

By być na bieżąco z moimi wpisami, możesz mnie zaobserwować na poniższych social media. Dzięki z góry za wszelkie lajki, suby i followsy!

Rozumiem, że tekst był słaby… Co mógłbym poprawić?

Twoje propozycje/uwagi:

Powiązany wpis
Twój Vincent – recenzja
twój vincent recenzja

Gdyby miał okazję obejrzeć film o swojej twórczości i życiu, pewnie dałby sobie odciąć drugie ucho – byleby jeszcze bardziej Czytaj więcej

Skomentuj ten wpis za pomocą fejsbukowego konta!
Udostępnij poprzez:

Zobacz także:

Comments are closed.