Polscy muzycy, którzy zasługują na filmowe biografie [wybór subiektywny]

Od wczoraj w kinach można oglądać dokument o Kulcie i Kaziku; a jeszcze gdzieś na dużym ekranie wyświetlane są biografie Mieczysława Kosza oraz Tomasza Chady.


Jak widać, polskie kino ostatnio coraz częściej sięga po życiorysy rodzimych muzyków, również tych zapomnianych. I będzie nadal sięgać, co zwiastują plany i zapowiedzi różnych producentów filmowych i telewizyjnych. Z okazji trwającego natłoku tego rodzaju produkcji w kinach, przedstawiam listę pięciu polskich artystów muzycznych, którzy – moim zdaniem – zasługują na własne filmy fabularne (bądź fabularyzowane). Kolejność mniej więcej losowa!

Peja

Na początek kontrowersyjna propozycja, podyktowana jednak sentymentem. Ryszard Waldemar Andrzejewski, znany jako Rychu Peja (lub po prostu Peja), to ważna postać w historii polskiego rapu czy szerzej hip-hopu (obok takich sylwetek jak Tede czy Liroy) – która już miała okazję wystąpić w jednym filmie, a konkretnie w dokumencie pt. Blokersi, z roku 2001. Ale gościnny udział w filmie dokumentalnym to jedno, a inspiracja dla pierwszoplanowej roli w wysokobudżetowej produkcji to drugie. Peja to osoba nietuzinkowa, nie tylko z powodu gustów muzycznych – co można stwierdzić po aferze związanej z podżeganiem do pobicia nastolatka w czasie koncertu czy wieloletnim konflikcie z Tedem. Doliczmy do tego trudne dzieciństwo, niemałe sukcesy muzyczne oraz zamiłowanie do judo – i mamy już materiał na ciekawy scenariusz do filmu o współzałożycielu Slums Attack. Tym bardziej, że biografie Magika (Jesteś Bogiem) i Chady (Proceder) to nie najgorsze produkcje i udowadniają, że w polskim kinie jest miejsce na historie osób z tego specyficznego środowiska.

Marek Grechuta

Autor Dni, Których Nie Znamy to nie tylko wielki artysta związany z Krakowem, ale i ciekawa osobowość, niepozbawiona jednak dramatycznych doświadczeń. Kilkumiesięczne zaginięcie jedynego syna w 1999 oraz nasilające się pod koniec życia stany depresyjne to ważniejsze wątki, które dodałyby dramaturgii w potencjalnym filmie o życiu prywatnym i karierze, nie tylko poetyckiej i muzycznej, Grechuty – który zapisał się w historii Polski i do końca swoich dni pozostawał aktywny zawodowo, stanowiąc wzór dla innych osób z branży.

Jacek Kaczmarski

Dla jednych wielki bard i symbol antykomunistycznej opozycji; dla innych alkoholik i damski bokser. Kaczmarskiego albo się kocha i docenia, albo nienawidzi i wyszydza. To właśnie kontrowersje, jakie do dziś wywołuje muzyk i jego osobista historia, sprawiają, że kinowa biografia, jakakolwiek by nie była, podzieli Polaków. Ale niezależnie od tego, w jakim świetle by przedstawiono Kaczmarskiego i jak by zinterpretowano jego utwory, fakty z jego życia dają scenarzystom pole do popisu: talent poetycki/instrumentalny/wokalny, dwukrotne życie na emigracji oraz postępująca choroba, w wyniku której stracił głos, to tylko część jego biografii. Kaczmarski doczekał się wielu filmów dokumentalnych, w tym jeszcze za swego życia, ale aktorskiej produkcji fabularnej już nie. A może: jeszcze nie?

Andrzej Zaucha

Ten niepozorny wąsaty mężczyzna, mierzący ledwo metr sześćdziesiąt oraz będący z wykształcenia zecerem, doczekał się całkiem bogatej kariery muzycznej i aktorskiej. Gry i śpiewu uczył się podobno sam, a jego barytonowy głos stał się sławny zwłaszcza w połowie lat osiemdziesiątych, kiedy to wydał swoje pierwsze samodzielne albumy. Ale Zaucha to przede wszystkim popularyzator muzyki jazzowo-soulowej w Polsce i wielki fan Steviego Wondera. Natomiast ostatnie lata życia to istny materiał na film dramatyczny: śmierć żony, a następnie romans z aktorką Zuzanną Leśniak, który pośrednio doprowadził do śmierci obojga, kiedy to mąż kochanki, pewien francuski reżyser, śmiertelnie postrzelił parę w biały dzień. Upamiętnieniem Zauchy są dwa dokumenty oraz album i koncerty w wykonaniu Kuby Badacha; ale moim zdaniem krakowski muzyk zasługuje na własny film fabularny.

Krzysztof Krawczyk

Tak, to nie żart – ten sam Krawczyk, który od ponad pół wieku kształtuje polską scenę muzyczną i naszą kulturę w ogóle. Współpraca z Trubadurami w latach 60., start i owocny rozwój solowej kariery w latach 70./80., eksperymentowanie z różnymi formami muzyki na przełomie wieków – każdy etap z życia Krawczyka to gotowy materiał na film. Pan Krzysztof od zawsze wzbudzał zainteresowanie, dla każdego pokolenia będąc fenomenem i bożyszczem. W tle muzycznych sukcesów i wielogatunkowej działalności artystycznej pojawiają się niegdyś bogate życie intymne pełne kochanek, poważny wypadek samochodowy oraz obecnie silna wiara i religijność. Fenomen postaci Krawczyka zasługuje na kinowy hit z prawdziwego zdarzenia, a nie tylko memy internetowe i remiksy.

A waszym zdaniem, kto z polskich artystów i artystek wokalno-muzycznych zasługuje na własny film dokumentalny bądź fabularny? Napiszcie w komentarzu – o, choćby tutaj, albo zaraz pod tym wpisem.


Jak się podobał wpis? Kliknij na gwiazdkę, by ocenić!

Średnia ocen: 0 / 5. Łącznie oddanych głosów: 0

Ten wpis jeszcze nie ma oceny. Możesz być pierwszy!

By być na bieżąco z moimi wpisami, możesz mnie zaobserwować na poniższych social media. Dzięki z góry za wszelkie lajki, suby i followsy!

Rozumiem, że tekst był słaby… Co mógłbym poprawić?

Twoje propozycje/uwagi:

Powiązany wpis
Wolałbym się urodzić kobietą, niż bez rąk. (Czyli o dyskryminacji rodem z Hollywood)
niepełnosprawni aktorzy

Czarni. Azjaci. Żydzi. Latynosi. Arabowie. Kobiety. Homoseksualiści. Transseksualiści. Czy na polit-poprawnej arce Noego, szukającej bezpiecznego, suchego lądu w przemyśle filmowym, starczyło Czytaj więcej

Skomentuj ten wpis za pomocą fejsbukowego konta!
Udostępnij poprzez:

Zobacz także:

Comments are closed.