Ballada o Busterze Scruggsie – recenzja

ballada o busterze scruggsie recenzja

Tytuł Netfliksa, sugerujący raczej coś w rodzaju perypetii Lucky’ego Luke’a, okazuje się niecodziennym, jeśli nie nawet szalonym westernem – niczym niespokojne czasy stereotypowego Dzikiego Zachodu.


Szaleństwo produkcji przejawia się w tym, że cały film nie jest jedną balladą, a wręcz antologią kilku. Bowiem historia tytułowego Bustera (w tej roli Tim Blake Nelson) jest tylko otwierającym aktem, po którym następuje jeszcze pięć osobnych opowieści. Opowieści, których poza realiami czasowo-geograficznymi nic nie łączy – odseparowane są nie tylko wątki, bohaterowie oraz umiejscowienia akcji, ale również wizje świata. Ballada o Busterze Scruggsie to western łączący komedię, dramat, kino przygodowe i musical, ze szczyptą groteski, a nawet filmu grozy.

ballada o busterze scruggsie recenzja Oficjalny fanpage filmu na Facebooku

Oficjalny fanpage filmu na Facebooku

Taka różnorodność, choć zaskakująca, z początku w ogóle nie przeszkadza. Ballady przykuwają intrygującymi bohaterami, którzy mają w sobie to coś, co sprawia, że ich losy z przyjemnością, jak i smutkiem się ogląda. Bracia Coen, jak to w swoim zwyczaju i stylu, potrafią zręcznie przejść od niebanalnego humoru do dramaturgicznych tonów. Duża w tym zasługa również aktorów – na ekranie, oprócz wspomnianego Nelsona, uświadczymy m.in. Liama Neesona, Zoe Kazan i Jamesa Franco.

Niestety film zaczyna być męczący gdzieś tak w ostatniej jednej trzeciej. Podział obrazu nie jest równy, symetryczny, gdyż jedne opowieści są krótsze i człowiek jest zawiedziony, że tak szybko się kończą, a inne ciągną się niemiłosiernie w nieskończoność. Finalny rozdział jest za to najnudniejszy i najbardziej zbędny moim zdaniem – skupiony na żywej dyskusji pięciorga podróżników w czasie nocnej jazdy dyliżansem, której to (dyskusji) daleko do dialogów w Big Lebowskim.

ballada o busterze scruggsie recenzja Oficjalny fanpage filmu na Facebooku

Oficjalny fanpage filmu na Facebooku

Tym samym ostateczna ocena netfliksowego tytułu zjeżdża w dół, a film zaczyna wzbudzać mieszane uczucia. Jedynymi rzeczami, które tak naprawdę ratują Balladę o Busterze Scruggsie przed zapomnieniem, są prześliczne animacje przejść między rozdziałami oraz zdjęcia i muzyka. Obraz jest czysty i wyraźny, bogaty w piękno kolorów i oryginalne plany/kadry, a utwory – zwłaszcza te w wykonaniu tytułowego bohatera – przyjemne dla ucha.

Poza byciem antologią oraz mieszanką różnych stylistyk, recenzowany tytuł – choć warsztatowo bardzo dobry – nie jest oryginalnym dziełem ani tym bardziej redefiniującym swój gatunek westernem. Film twórców fenomenalnego No Country for Old Men można potraktować jako ciekawostkę i szczerze, jeżeli już miałbym polecać, to tylko dla tytułowej ballady oraz opowieści zatytułowanej “Źródło utrzymania” (i może jeszcze “Kanion pełen złota”).


 

Jak się podobał wpis? Kliknij na gwiazdkę, by ocenić!

Średnia ocen: 0 / 5. Łącznie oddanych głosów: 0

Ten wpis jeszcze nie ma oceny. Możesz być pierwszy!

By być na bieżąco z moimi wpisami, możesz mnie zaobserwować na poniższych social media. Dzięki z góry za wszelkie lajki, suby i followsy!

Rozumiem, że tekst był słaby… Co mógłbym poprawić?

Twoje propozycje/uwagi:

Skomentuj ten wpis za pomocą fejsbukowego konta!
Udostępnij poprzez:

Zobacz także:

Comments are closed.